Panasonic DMC-G5

Bardzo subiektywne spojrzenie nikoniarza

Na początek zastrzeżenie – niniejszy tekst w żadnym stopniu nie pretenduje do miana czy to obiektywnego, czy profesjonalnego, czy też pełnego czy w ogóle testu, Panasonika G5. Jest to tylko i wyłącznie całkowicie subiektywne spojrzenie na ten aparat, poprzez pryzmat moich własnych potrzeb i preferencji w zakresie fotografowania.

Skąd zainteresowanie czymś takim jak Panasonic DMC-G5? Do poważnych zadań używam lustranki Nikona, wyposażonej w przetwornik formatu Full Frame. Sprzęt duży, ciężki, dający świetne efekty, ale nie ma mowy, aby mieć go (prawie) zawsze przy sobie. Na drugim końcu skali – telefon. Mam go zawsze przy sobie, ale ani jakość obrazu ani możliwości sterowania procesem wykonywania zdjęcia w żaden sposób nawet nie zbliżają się do moich oczekiwań. Więc pewnego dnia zacząłem się zastanawiać: jaki sprzęt byłby znacząco mniejszy i lżejszy od pełnoklatkowej lustrzanki Nikona, na tyle mniejszy, że mógłbym go zawsze mieć przy sobie w plecaku czy torbie, albo nawet włożyć do kieszeni kurtki, a jednocześnie dałby mi kontrolę procesu fotograficznego oraz jakość obrazu na akceptowalnym poziomie? Tak na marginesie – dla mnie podstawą oceny jakości obrazu jest wydruk formatu A3+, a jednocześnie maksymalna czułość, jaka jest mi potrzebna na co dzień to około ISO 1600. Jeżeli potrzebuję więcej, to biorę aparat Full Frame.

Po długich analizach doszedłem do wniosku, że optymalnym rozwiązaniem jest format mikro 4/3. A wynika to z faktu, że od formatu Full Frame do formatu mikro 4/3 widać zmniejszanie się korpusów i obiektywów. Od formatu mikro 4/3 w kierunku mniejszych matryc korpusy już się nie zmniejszają, a i obiektywy też nie są już dużo mniejsze. Zresztą korpus nie może być zbyt mały, żeby dało się go wygodnie trzymać w dłoni. Jednocześnie aparaty formatu mikro 4/3 wciąż jeszcze zapewniają niezłą jakość obrazu, podczas gdy aparaty formatu CX wykazują już znaczny wzrost szumów w cieniach, nie mówiąc już o jeszcze mniejszych formatach. Ponadto w standardzie mikro 4/3 można znaleźć całkiem sporo różnych korpusów, a także pewną liczbę obiektywów.

Dlaczego mikro 4/3 to już chyba jasne. A dlaczego Panasonic DMC-G5? Bo ma wizjer – niezbędne w pełnym słońcu, bo ma ruchomy ekran – niezbędne przy robieniu zdjęć makro, bo jest to nowy korpus z nową (podobno) matrycą. Tak więc pewnego dnia dotarła do mnie przesyłka z nowym G5. I zaraz zaczęło się porównywanie z Nikonem.

 

d800e_vs_g5

Nikon D800E i Panasonic DMC-G5 ramię w ramię.

Jak widać na powyższym zdjęciu, D800E jest znacznie wyższy i nieco szerszy. Ale czego nie widać na zdjęciu, to różnica w masie. Różnica jest kolosalna. Trzymając D800E ma się wrażenie dźwigania cegły; trzymając G5 niemal się go nie czuje. Popatrzmy na kolejne zdjęcie: równie ważna jest grubość korpusu oraz jak daleko wystaje z niego standardowy obiektyw.

d800e_vs_g5_2

I znów Nikon D800E i Panasonic DMC-G5 ramię w ramię.

Powyższe zdjęcia pokazują różnicę w wielkości pomiędzy Nikonem D800E i Panasonikiem DMC-G5, jednak nic nie mówią na temat wygody trzymania korpusu. znacznie więcej pod tym kątem mówią kolejne zdjęcia.

nikon_grip

Jak widać, nawet całkiem spore łapy jak moje, mogą wygodnie operować Nikonem.

nikon_grip_2

Dla kobiecych dłoni jest pod dostatkiem miejsca.

Jak widać powyżej, Nikona D800E może wygodnie trzymać nawet ktoś o dużych dłoniach. A jak to wygląda w przypadku G5? Tu już nie jest tak fajnie.

g5_grip

Ten korpus jest tak mały, że moje dłonie mają pewien problem z uchwytem.

g5_grip_2

W zasadzie na gripie mieszczą się tylko dwa palce, plus palec na spuście.

g5_grip_3

Nawet kobiece dłonie mają problem. Jak to złapać?

Ale trzeba być sprawiedliwym. Po pierwsze, wybrałem mały korpus z pełną świadomością, co to oznacza. Po drugie, trzeba przyznać, że wyprofilowanie korpusu, a szczególnie gripu, bardzo pomaga. Pomimo małych wymiarów korpusu, chwyt jest pewny i mocny. Nie ma obawy, że korpus wypadnie z dłoni. Również dostęp do wszystkich przycisków i pokrętła jest bardzo dobry.

Jeżeli już mówimy o rozmiarach, to koniecznie trzeba wspomnieć o rozmiarach obiektywów. Na poprzednich zdjęciach można było sobie wyrobić przybliżone pojęcie, jak wygląda porównanie rozmiarów analogicznych obiektywów w obu systemach. Przybliżone, bo na obu korpusach były założone bardzo różne, a więc nie do końca porównywalne obiektywy: na D800E stałoogniskowy, jasny AF-S Nikkor 50mm f/1,4, podczas gdy na G5 niezbyt jasny, standardowy zoom Lumix G Vario 14-42 f/3,5-5,6. Ale rzućmy okiem na niemal dokładne odpowiedniki z obu systemów: AF-S Nikkor 70-300mm f/4,5-5,6 oraz Lumix G 45-175mm f/4-5,6:

tele

Porównanie niemal idealnych odpowiedników – widać różnicę wymiarów?

I właśnie o to chodzi: o ile D800E wraz ze standardowym obiektywem i obiektywem tele potrzebuje całkiem sporej torby, o tyle G5 z analogicznym wyposażeniem ginie w takiej torbie niemal beż śladu.

Wspomniałem nieco wyżej o przyciskach i pokrętłach. W pierwszej chwili byłem lekko zaniepokojony – jak tu operować przyciskami i pokrętłami, kiedy dłoń (bo na drugą to już nie ma miejsca) z trudem mieści się na korpusie? Okazało się jednak, że rozkład elementów sterujących jest bardzo dobrze przemyślany. Pod palcem wskazującym i pod kciukiem są te elementy, które wykorzystujemy robiąc zdjęcia, natomiast w innych miejscach zostały umieszczone te przyciski, z których i tak nie korzystamy podczas robienia zdjęcia. Całkiem logicznie i całkiem wygodnie, biorąc pod uwagę małe wymiary korpusu. Dużą pomocą jest również dotykowy ekran. W pierwszej chwili miałem negatywne odczucie – no jak to, poważny aparat fotograficzny, a sterowanie jak w telefonie? Ale wystarczyło kilka chwil, żebym całkowicie się przekonał do ekranu dotykowego. W ogóle trzeba powiedzieć, że w G5 ekran jest wysokiej klasy, bardzo wygodny w użyciu, jasny, wyraźny, a dzięki przegubowemu mocowaniu, bardzo wygodny i użyteczny. D800E też ma ekran. D800E też ma tryb Live View. Ale w kategorii ekranu G5 bije D800E na głowę.

A co z celownikiem? A tu jest dokładnie odwrotnie. Fakt, w celowniku G5 widać dużo rzeczy. Widać wszystkie parametry naświetlania, najważniejsze ustawienia aparatu, nawet może być widać poziomicę. Ale jednak widać też, że jest to monitor, a nie optyka. Monitor ma swoje zalety – na przykład to, że automatycznie dopasowuje jasność, a więc nawet przy słabym oświetleniu widać jasny i wyraźny obraz. Ale z drugiej strony ten obraz jest bardzo mały w porównaniu do obrazu widzianego w celowniku D800E. I druga, dla mnie bardzo ważna sprawa – w przypadku D800E widać cały obszar nawet po odsunięciu oka od celownika. Bardzo ułatwia to życie wszystkim noszącym okulary. W G5 niestety jest inaczej. Trzeba oko docisnąć do celownika, żeby widzieć wszystko. Noszący okulary mają tu znacznie gorzej. Ja nie noszę jakichś szczególnie grubych okularów, ale i tak nie jestem w stanie będąc w okularach, zobaczyć cały obraz w celowniku.

No dobrze, przejdźmy do tego, co chyba wszystkich bardzo interesuje – autofocus. Układ AF w lustrzankach jest rozwijany od kilkudziesięciu lat, działa na zasadzie detekcji fazowej, jest czuły, precyzyjny i działa błyskawicznie, a w korpusach takich jak Nikon D800E działa nawet przy słabym oświetleniu, gdy już niewiele widać. Tymczasem G5 to tzw. bezlusterkowiec, mirrorless. W tego typu aparatach AF działa na innej zasadzie, a mianowicie na zasadzie detekcji kontrastu. Wszyscy wiedzą, że obecnie jeszcze systemom działającym na bazie detekcji kontrastu bardzo daleko do sprawności systemów AF w lustrzankach. Dlatego też automatyczne ustawianie ostrości to jeden z tych elementów, na które zwróciłem uwagę. Zaraz po otrzymaniu aparatu, zacząłem przyglądać się działaniu AF. Było już późno, za oknem noc, w pokoju tylko mała lampka biurkowa LED, a więc niezbyt widno. Ze zdumieniem zauważyłem, że system AF G5 radzi sobie w tych warunkach i to bardzo dobrze sobie radzi! Nie tak szybko jak D800E, ale niewiele mu ustępuje pod względem pewności i prędkości działania. Dlatego z niecierpliwością czekałem na wolną chwilę, aby sprawdzić AF w dzień.

W pierwszej chwili trochę się zaniepokoiłem – po naciśnięciu spustu nic się nie dzieje. Coś poprzestawiałem? Zepsuł się? O co chodzi? Dopiero po chwili dotarło do mnie, że nic się nie dzieje, bo ostrość już jest ustawiona. No to spróbowałem na obiekcie położonym w innej odległości. Przyłożyłem oko do celownika i… znów nic. Ale zaraz, ostrość jest teraz ustawiona na ten nowy obiekt. Co do pioruna?!

W tym momencie przypomniałem sobie fragment z instrukcji. Jak się okazuje, w G5 można ustawić system AF tak, aby zaczynał ustawiać ostrość zanim jeszcze naciśnie się spust do połowy – już w momencie przyłożenia oka do wizjera. A ponieważ AF w G5 działa naprawdę szybko, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że nawet nie zauważymy kiedy aparat ustawi ostrość. Szok! Po moich dotychczasowych doświadczeniach z kompaktami takimi jak Canon S95 czy Nikon Coolpix S8000, czy też zupełnie stary Coolpix 5700, spodziewałem się żółwiego tempa ustawiania ostrości i wielokrotnego ponawiania prób. A tu tymczasem taka niespodzianka!

No dobrze, to teraz o jakości obrazu. I tu jest pewien problem. Jak sądzisz, szanowny czytelniku, jakim aparatem były robione zdjęcia zamieszczone powyżej? Były one robione trzema różnymi aparatami. Pierwsze dwa zdjęcia – te na których widać zarówno D800E jak i G5 – te zdjęcia zrobiłem Canonem Powershot S95. Tym samym Canonem zrobiłem zdjęcie, na którym są oba teleobiektywy. Natomiast te zdjęcia, na których widać tylko D800E, zostały zrobione Panasonikiem G5. I analogicznie – te zdjęcia, na których widać tylko G5, te zostały zrobione Nikonem D800E. Czy widać pomiędzy tymi zdjęciami jakieś naprawdę istotne różnice w jakości obrazu? Nie? To dorzucę jeszcze dwa:

jablko_1

jablko_2

Ten sam motyw, dwa aparaty. Które zdjęcie zrobione którym aparatem?

Zdjęcie wyżej zostało zrobione Panasonikiem G5. To niżej, zostało zrobione Nikonem D800E. Żeby jednak mieć rzeczywiste porównanie jakości obrazu, muszę najpierw opanować oprogramowanie Silkypix Developer Studio. Niestety, na dzisiaj jest to jedyne oprogramowanie, obsługujące pliki RAW z G5. O ile oprogramowanie Nikon Capture NX2 oraz Adobe Camera RAW opanowałem w przyzwoitym stopniu, o tyle oprogramowanie Panasonika jest dla mnie zupełną zagadką. Dlatego o tym, co rzeczywiście można uzyskać z G5, napiszę za jakiś czas, w kolejnym artykule.

A na zakończenie tej części, jeszcze kilka obrazków z G5.

lisc

Panasonic 45-175, f/5,6 1/400s ISO 1000

trawa

Gruba warstwa chmur, ciemno.
Panasonic PZ 14-42, f/5,1 1/80s ISO 160

wieza

Gruba warstwa chmur, ciemno.
Panasonic PZ 14-42, f/5,6 1/80s ISO 320

kwiat

Panasonic PZ 14-42, f/5,6 1/80s, ISO 500

12

Panasonic 45-175, f/5,3 1/125s, ISO 160

13

Panasonic 45-175, f/4 1/40s, ISO 160

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *