Pełna nazwa: AF-S Micro Nikkor 105mm 1:2.8G ED VR.
Pojawił się w końcu następca znanego obiektywu makro (czy Micro) AF Micro Nikkor 105mm 1:2.8D. Nowy obiektyw został wyposażony w kilka ciekawych cech, jak ultradźwiękowy silnik nastawiania ostrości, stabilizacja obrazu czy nanokrystaliczne powłoki na jednej z soczewek. Obiektyw robi bardzo dobre wrażenie. Solidna obudowa, ciężar, wysoka jakość wykonania. Piękna optyka, szybkie i ciche nastawianie ostrości. Jedyny brak widoczny na pierwszy rzut oka – brak mocowania do statywu. Obiektyw jest dosyć ciężki, więc mocowanie do statywu aparatu z tym obiektywem napawa mnie pewnym niepokojem. Po co mocowanie do statywu, jeżeli mamy stabilizację obrazu? Nikon pisze w swoich materiałach, że stabilizacja obrazu ma bardzo ograniczone działanie przy mniejszych odległościach przedmiotowych. A jeżeli tak, to przy zdjęciach makro pewnie nic nie daje i trzeba ją wyłączyć korzystając jednocześnie ze statywu.
Nowy obiektyw można połączyć z telekonwerterem TC-14eII. I tu jest pewna dziwna sprawa. Otóż Nikon pisze, że w takim połączeniu nie działa AF. Sprawdziłem – działa! Działa także stabilizacja obrazu. A także pomiar światła. Oczywiście w takim połączeniu spada jasność obiektywu (z f/2,8 do f/4). No, ale mamy 147mm ze stabilizacją obrazu i AF.
Również w połączeniu z TC-20eII wszystko działa: automatyczne ustawianie ostrości, stabilizacja obrazu, pomiar światła. Jasność spada z f/2,8 do f/5,6 ale za to mamy do dyspozycji obiektyw o ogniskowej 210mm ze stabilizacją obrazu. Byłem ciekaw porównania jakości optycznej układu 105VR+TC20EII ze znanym z wysokiej jakości AF Micro Nikkor 70-180mm. Zrobiłem zdjęcie tego samego obiektu, w obu przypadkach z ręki. Raz 210mm ze stabilizacją, drugi raz 180mm. Efekt nieco mnie zaskoczył, gdyż obiektyw 105mm z konwerterem i stabilizacją dał wyraźnie lepszą jakość zdjęć niż obiektyw 180mm bez konwertera, ale też bez stabilizacji obrazu. W efekcie AF-S Micro Nikkor 105mm 1:2.8G ED VR wydaje się być całkiem uniwersalnym obiektywem: makro + portret + krótki tele (147mm – z TC-14EII) + dłuższy tele (210mm z TC-20EII).
Obiektyw ten w użyciu jest całkiem przyjemny, jeżeli ktoś lubi czuć, że trzyma coś w garści. Innymi słowy mówiąc, nie jest to leciutka, plastykowa zabawka, tylko poważny, ważący swoje obiektyw o poważnych wymiarach. Szczególnie jego średnica robi wrażenie, szczególnie w porównaniu ze stosunkowo niewielką średnicą przedniej soczewki. Podczas użytkowania wyraźnie słychać gdy układ stabilizacji obrazu zaczyna działać i gdy kończy – słychać wyraźny „klik” na początku i końcu pracy układu. Tu ważna uwaga: nie wolno wyłączyć aparatu gdy jeszcze pracuje stabilizator. Działanie układu widać też w wizjerze – chwilę po naciśnięciu spustu do połowy obraz w wizjerze przestaje drgać. No, może nie do końca, gdy ktoś ma roztrzęsione ręce. W każdym razie układ stabilizacji obrazu działa nadspodziewanie dobrze. Ale nie zawsze. Potwierdzio się to, co Nikon pisze w opisie obiektywu: wraz ze wzrostem skali odwzorowania spada skuteczność stabilizacji obrazu. W odwzorowaniach bliskich 1:1 praktycznie w ogóle nie działa.
Jest też dosyć ciekawa sprawa. Otóż teoretycznie jest to obiektyw stałoogniskowy o świetle 1:2,8. Ale w praktyce jest nieco inaczej. Sprawa pierwsza – ogniskowa. Jak długo robimy zdjęcia z daleka, tak długo mamy ogniskową około 105mm. Ale przy odwzorowaniu bliskim 1:1 ogniskowa skraca się. Sprawa druga – jasność. Jak się okazuje tylko przy ostrości nastawionej na nieskończoność jasność wynosi 1:2,8. Przy ustawianiu ostrości na bliższe przedmioty jasnosć szybko spada, aby przy minimalnej odległości ostrzenia osiągnąć… 1:4,8 (przy maksymalnie otwartej przysłonie). Ot taka ciekawostka.
Bardzo mnie kusiło, aby sprawdzić jak nowa stopiątka sprawuje się jako teleobiektyw w tandemie z TC-20EII. Powyżej widać zdjęcie, jakie zrobiłem z ręki przy użyciu 105VR + TC-20EII (ogniskowa 210mm). Odległość od fotografowanego
motywu wyniosła 6 metrów, czas naświetlania 1/30s, przysłona 1:5,6. Pomimo złej pogody i słabego światła aparat bez problemu i szybko ustawił ostrość.
A tu z kolei 100% powiększenie środka kadru. Jak widać, wyszło całkiem nieźle, biorąc pod uwagę degradację optyki przez telekonwerter oraz fakt robienia zdjęcia z ręki przy zastosowaniu obiektywu o ogniskowej 210mm.
To jest 100% powiększenie wycinka kadru ze zdjęcia zrobionego nieco później, w gorszych warunkach. Tym razem czas naświetlania wyniósł 1/6 sekundy. Wszystkie inne parametry takie same: przysłona 1:5,6, ogniskowa 210mm, odległość odrobinę mniejsza ale nadal około 6m, zdjęcie z ręki, automatyczne nastawianie ostrości.
Co prawda nie miałem okazji przetestować obiektyw w prawdziwym makro, ale zrobiłem kilka zdjęć z ręki. Włączyłem VR i zastosowałem lampę (było dosyć ciemno). Jak widać na poniższym zdjęciu, obiektyw spisał się nieźle. Czas na rzeczywisty test makro przyjdzie na wiosnę, gdy pojawią się te wszystkie robaczki 🙂
Zdjęcie kwiatu zrobione z ręki.
Powiększenie 100% centralnego wycinka kadru.
Powiększenie 100% innego, bocznego wycinka kadru.