Z przepisów mojej Babci.
Co?! Z hipermarketu?! A tfu, do diabła, tego świństwa nie powinny jeść nawet kury, a co dopiero ludzie! Kiszoną kapustę robimy sami! Możemy ją robić cały rok, gdy tylko uda się kupić główkę kapusty. Najpierw musimy kupić duży garnek, tzw. „kamienny” (czyli kamionkowy). Trzeba go dokładnie wymyć i wyparzyć. A teraz kapusta. Jedna średnia główka kapusty po ukiszeniu wystarczy dla czteroosobowej rodziny na bigos, surówkę i jeszcze zostanie. Szatkujemy ją drobno. Nie trzeba do tego szatkownicy, wystarczy duża drewniana deska do krojenia i ostry, duży nóż. Drobno poszatkowaną kapustę kładziemy do „kamiennego” garnka warstwami. Każdą warstwę posypujemy solą i bardzo, ale to bardzo mocno ubijamy tak, aby kapusta puściła sos. Kiedy już cała kapusta (posolona) znajduje się w garnku, przykrywamy ją talerzem (albo lepiej czystą i wyparzoną deseczką koniecznie z drewna liściastego) o takiej wielkości, aby swobodnie wchodził do garnka, nie opierając się o ścianki. Talerz przyciskamy czymś (bardzo) ciężkim: może to być np. pięciolitrowy słój napełniony wodą.
Uwaga!
Kapusta musi być koniecznie ubita tak mocno, aby sos który puści, całkowicie ją przykrył. W przeciwnym wypadku kapusta się zepsuje.
Do kapusty można dodawać różne przyprawy. Moje ulubione to odrobina drobno poszatkowanej marchwi oraz kminek. Kapusta powinna postać w ciepłym pomieszczeniu 3 – 4 tygodnie. Po tym czasie można ją wyjąć z garnka i wykorzystać do gotowania lub na surówkę. Jeżeli jest jej zbyt dużo do zjedzenia, to część można zamrozić. Ale w żadnym wypadku nie zostawiać w garnku, bo się zepsuje. Podczas kwaszenia na powierzchni sosu pojawia się niezbyt miły dla oka kożuch. Nie trzeba się nim przejmować: należy go po prostu zebrać łyżką i wyrzucić. W każdym razie ten kożuch to sprawa naturalna i nie powinien on wzbudzac niepokoju.