Na początku nie było obiektywu makro do systemu Fujifilm X. Później pojawiło się pół obiektywu makro, czyli XF 60mm o skali odwzorowania 1:2. Dlatego ci, którzy fotografują makro, albo w ogóle nie brali Fujifilm X pod uwagę, albo stosowali obiektywy innych firm. Jak ja, używając AF Micro Nikkor 200mm f/4 za pośrednictwem konwertera Nikon F(G) na Fujifilm X. Aż w końcu kierownictwo Fujifilm obiecało obiektyw makro. Na początku pogłoski mówiły o obiektywie 120mm. Niestety, szybko okazało się, że nie będzie 120mm. Tylko 80mm. Czekaliśmy bardzo długo, kolejne terminy, podawane przez wróżki, mijały i mijały, a my nadal czekaliśmy. Aż w końcu – jest! Jest prawdziwy obiektyw makro do aparatów Fujifilm X!
Pierwsze wrażenia? Solidny! Ciężki! Zimny w dotyku! Solidnie wykonany, bardzo porządnie spasowany. Wszystko chodzi wręcz idealnie, precyzyjnie, z należytym i komfortowym oporem.
Ale zaraz też chwila rozczarowania. Pomijam już fakt, że jednak jest to 80mm, a nie 120mm – tego byłem świadom już dużo wcześniej. Ale pojawiły się dwie wady.
Wada pierwsza. Jak w prawdziwym makro ustawia się ostrość? Bardzo często ręcznie. I fakt – pierścień ręcznego ustawiania ostrości chodzi płynnie, gładko, z idealnie dobranym oporem. Ale ja bardzo często poszukuję maksymalnej możliwej skali odwzorowania. To oznacza, że ustawiam ręcznie obiektyw na najmniejszą możliwą odległość, aparat z obiektywem montuję na sankach makro i ustawiam ostrość przesuwając na sankach cały zestaw. Tylko… gdzie tu jest najmniejsza odległość? To znaczy w jakim położeniu pierścienia ustawiania ostrości? Problem polega na tym, że sterowanie ostrością odbywa się w tym obiektywie wyłącznie elektrycznie, a pierścień ostrości kręci się w nieskończoność, nigdy nie dochodząc do żadnego mechanicznego końca tego obracania. Innymi słowy nie ma tak zwanego „hard stop”. Jedyne, co pomaga w ustaleniu, czy już dokręciliśmy do pozycji najmniejszej odległości ostrzenia, czy nie, to skala ostrości, wyświetlana przez korpus na ekranie. A ta skala zachowuje się tak, że im bliżej najmniejszej odległości ostrzenia, tym wolniej następują zmiany na tej skali. W okolicach ustawienia minimalnego te zmiany są tak małe, że kręcę, kręcę, i nigdy nie wiem, czy to już, czy jeszcze nie? Bardzo liczyłem na to, że albo będzie wyczuwalny opór na końcu ostrzenia, tak jak to jest w obiektywach AF-S Nikona, gdzie też można kręcić pierścieniem w nieskończoność, ale w pewnym momencie czuć wyraźną zmianę oporu stawianego przez pierścień, albo że będzie jakiś przełącznik z ostrzenia elektrycznego na mechaniczne, z twardym stopem na obu końcach skali. A tu nic. Wielkie rozczarowanie.
I tu wniosek racjonalizatorski i prośba do Fujifilm: zróbcie, proszę, funkcję w X-T2, pozwalającą na przypisanie do przycisku funkcyjnego funkcji automatycznego ustawienia obiektywu na najmniejszą odległość ostrzenia w trybie MF. To natychmiast rozwiązałoby problem! Po prostu przyciskam guzik, i mam ostrość ustawioną na najmniejszą odległość. Tak jak przyciśnięcie AF-L w trybie MF pozwala na automatyczne ustawienie ostrości.
Druga sprawa niestety nie jest taka prosta do rozwiązania, jak kwestia ustawiania ostrości. O co chodzi? W większości przypadków używam obiektywu makro w połączeniu ze statywem i sankami ustawiania ostrości. Bardzo często chcę uzyskać maksymalną możliwą skalę odwzorowania, więc do obiektywu dodaję albo telekonwerter, albo pierścienie makro. Czasami też dodaję na końcu obiektywu soczewkę makro. W efekcie powstaje całkiem długi zestaw, z większością masy wysuniętą do przodu. Jak to wygląda po zamocowaniu do statywu? Ano tak:
Sam obiektyw jest ciężki. Do tego ciężar soczewki i wysunięcie większości masy do przodu powoduje, że na bagnet, a szczególnie na mocowanie statywowe w korpusie, działa stosunkowo duża siła. Z jednej strony mam poważne obawy, że w pewnym momencie gniazdo statywowe w korpusie nie wytrzyma, a z drugiej strony jest to układ niestabilny pod względem drgań – w takim układzie drgania bardzo łatwo się generują, a bardzo trudno wygasają. Krótko mówiąc: ten obiektyw, ze względu na wielkość i masę, OBOWIĄZKOWO powinien mieć wbudowany pierścień ze stopą mocowania statywowego.
Co prawda znalazłem działające rozwiązanie tego problemu, ale jest ono (w aktualnym wykonaniu) mało eleganckie:
Jest to rozwiązanie mało eleganckie, ale przynajmniej środek ciężkości całego zestawu wypada teraz tam, gdzie powinien, a obiektyw nie wyłamuje swoim ciężarem ani bagnetu, ani gniazda statywowego w korpusie. A jakości rozwiązania dodaje fakt, że użyty korek pochodzi z butelki całkiem niezłego, prawdziwego szampana 🙂
Przejdźmy do fotografowania i samego obrazu. Automatyczne ustawianie ostrości działa świetnie. Trzeba też dodać, że wielkim plusem jest przełącznik zakresu ostrzenia. Mamy do dyspozycji trzy zakresy:
- pełny zakres: 0,25m do nieskończoności
- zakres bliski: 0,25m do 0,5m
- zakres daleki: 0,5m do nieskończoności
Ręczne ustawianie ostrości jest płynne i precyzyjne – z zastrzeżeniem problemów z szybkim ustawieniem na minimalną odległość.
Ogromną zaletą obiektywu jest to, że można do niego podłączyć albo telekonwerter XF 1.4X TC WR, albo telekonwerter XF 2X TC WR. Oznacza to tyle, że bez kombinowania z soczewkami, mogę uzyskać skalę odwzorowania niemal 1,4:1, albo nawet niemal 2:1. Piszę niemal, bo moje testy wykazały, że faktycznie jest to odpowiednio 1,38:1 oraz 1,94:1. A jeżeli nie fotografujemy makro, tylko coś normalnego, to zyskujemy dużą uniwersalność obiektywu: mamy do dyspozycji ogniskowe 80mm, 112mm (z telekonwerterem 1,4) oraz 160mm (z telekonwerterem 2,0). Dla mnie możliwość zastosowania telekonwerterów ma dwie, ogromne zalety: z jednej strony mogę uzyskać większą skalę odwzorowania przy ustawieniu na najmniejszą odległość ostrzenia, z drugiej strony mogę fotografować owady z większej odległości niż przy ogniskowej 80mm. Dla mnie kompatybilność XF 80mm Macro z telekonwerterami to wartość sama w sobie i świetny ruch Fujifilm.
Na temat jakości obrazu mogę powiedzieć tyle: ten obiektyw jest wart swojej ceny.
Wszystkie powyższe zdjęcia zostały zrobione z ręki, bez statywu. Trzeba przyznać, że stabilizacja w tym obiektywie działa świetnie. Zdjęcia nie były poddane żadnej obróbce poza przeskalowaniem do potrzeb strony WWW – jpg utworzone przez X-T2.
Pora na podsumowanie. Obiektyw ma dwie wady. Z jedną z nich potrafię sobie poradzić sam (może mało elegancko, ale skutecznie), drugą w prosty sposób może rozwiązać Fujifilm, dodając do X-T2 opcję ustawienia ostrości na najmniejszą możliwą odległość przy pomocy klawisza funkcyjnego.
Cała reszta to zalety: jakość obrazu, jakość stabilizacji obrazu, jakość wykonania – w mojej opinii ten obiektyw to absolutna „górna półka”. Jest wart każdej wydanej złotówki. I jestem tego pewien na tyle, że właśnie sprzedałem swój AF Micro Nikkor 200mm f/4. I zrobiłem to bez żalu.